Witajcie,
Tak jak możecie dowiedzieć się z tytułu, dziś się
dowiecie jaki mam cel w prowadzeniu tego bloga. Piszę to spontanicznie, ale nie
mówię, że to co czuję nie jest przemyślane, albo jest dziełem przypadku. Pragnę
podzielić się swoją misją szczerze, abyście dobrze zrozumieli co chcę osiągnąć.
Przede wszystkim, jeśli ktoś jeszcze tego nie wie,
UWIELBIAM PISAĆ!
Lubię też robić zdjęcia (zobacz mojego instagrama), ale nie tak jak pisać |
To pasja którą odkryłem już około pięciu lat temu,
jednak potrzebę wymyślania historii miałem już od najmłodszych lat. Nie wiem
dokładnie które z historii jakie pamiętam z dzieciństwa były snami, a co sam
sobie wymyśliłem, ale wyobraźnię miałem bujną. Jak nie mogłem spać wymyślałem
scenariusze. Często były oparte na kanwie innych historii znanych mi z filmów,
bajek, albo książek.
Od dziecka czytałem Biblię i nieobce mi były
historie w niej zawarte. Już w młodym wieku potrafiłem z łatwością odnaleźć
sens i lekcje płynące z treści Pisma. Takie treści uwrażliwiły mnie też na
potrzeby duchowe, i pomogły skupiać się również na innych sferach życia niż
materialne dobra, albo wiedza sama w sobie. Można powiedzieć, że lektura Biblii
otworzyła mi oczy na to co niewidoczne.
W wieku 19 lat poczułem silną potrzebę czytania
wielu książek. I tak z osoby, która nie czytała lektur praktycznie wcale,
stałem się zapalonym czytelnikiem. Odkryłem fantastyczne światy i moc słowa. I
choć od dzieciństwa czytałem Biblię, to czytanie literatury fantastycznej,
dramatów, kryminałów i wielu innych jeszcze gatunków pomogło mi zrozumieć swoją
pasję-ja też chcę kreować światy i przedstawiać wartości pomocne ludziom stawać
się lepszymi.
Pomagać?
Wiem jak to brzmi-misja, stać się lepszymi ludźmi
(można odpowiedzieć: „a co jest ze mną nie tak, co?”). Wiem, że ciężko jest
słuchać innych. Z natury wolimy rozmawiać o sobie niż kogoś słuchać. Jednak
jest miejsce, gdzie można kogoś słuchać bez konieczności przytakiwania mu, albo
ustosunkowania się do jego zdania. To właśnie tekst pisany, niezależnie gdzie
wyświetlany. W książkach zawsze mnie to fascynowało. Trzymam dzieło napisane
przez uznanego twórcę. Ale teraz ten twórca nie ma nic do gadania. Pozostaje
okładka, komentarz od wydawcy, jakiś cytat (kogoś także „uznanego”) i jakość
wykonania.
Brałem do ręki, wąchałem książkę, nakładałem
słuchawki i wsłuchiwałem się w lektora, włączałem telefon i wertowałem ekran.
To czytanie decydowało czy chcę tą książkę czytać dalej. To każdy kolejny
monolog, opis przyrody, scena, wydarzenie zachęcało lub zniechęcało do
przeczytania książki do końca. W rok przeczytałem ok 50 pozycji. Chyba więcej
niż przez całe swoje życie. Mam 20 lat i zaczynają się schody.
Maturalna klasa
Filtr w oczach zaczął odróżniać za co warto zabrać
się do czytania a co nie. Jak ktoś kiedyś wejdzie ze mną do biblioteki to
prędko tego pożałuje, bo zanim cokolwiek wybiorę przejdzie przez dosyć
rozwinięty już filtr. W książce nie chodzi o to żeby to była dobra książka, ale
żeby była odpowiednia. Nie codziennie ma się ochotę czytać dany gatunek, albo
brać byle co i pochłaniać. Odczułem bylejakość w niektórych książkach
sprzedawanych dla nazwiska. Odczułem prawdziwą pasję człowieka, który wgłębił
się w temat bardzo skrupulatnie, choć świat nie zna go praktycznie wcale.
Temat prezentacji maturalnej (15 minut przemówienia
– a potem 15 minut odpowiadania na 3 pytania dotyczące zagadnienia, lektur i
wszystkiego co związane z poruszanym tematem) to „Szczęśliwe życie-omów
zagadnienie na podstawie dzieł z różnych epok”. Postanowiłem wziąć to naprawdę
pod lupę.
Nauka pisania
Pisanie tej pracy przysporzyło mi ogromnych
cierpień. Temat wydawał się nieograniczony. Rzeka to mało powiedziane- to był
ocean, którego jedynie przepłynięcie i jedynie po płytkiej nawierzchni
zajmowało mnóstwo uwagi i wysiłku. Nie mówię o nurkowaniu w dół, ani zbaczaniu
na boki!! Najwięcej dostrzegłem analizując dzieło Tatarkiewicza „O szczęściu”.
Opadła mi szczęka, rozmawiałem z pasją o tym co się dowiedziałem z tej książki
praktycznie z każdym. Pomyślałem sobie, że chcę wgłębiać się w takie tematy już
zawsze. Nie zostawiać nic spłyconego, nie odwalać tematu rozmowy jedynie do
jednego aspektu, albo jednej sytuacji. W końcu spisałem własne przemyślenia,
skonfrontowane z dziełami z różnych epok. 95%. Nieźle, pomyślałem. Naprawdę
czułem, to co mówiłem. Zrozumiałem, że o to chodzi w pisaniu i w ogóle w życiu.
Nie wypowiadaj się w tematach jakich nie czujesz. A jak chcesz poczuć, zanurz się
po uszy i wytaplaj konkretnie.
Nuda w pracy
Nadeszła szara rzeczywistość. Czytałem dalej,
chociaż mniej (maksymalnie 20 książek w rok). Poszedłem po maturze do pracy i
cała pasja została zdławiona przez wir pracy i obowiązków życia dorosłego
człowieka. Straciłem jedną pracę, i po jakimś czasie znalazłem inną. Potem
znowu zmieniłem pracę. Potem miałem 21 lat i miałem już w miarę stabilną pracę.
Była to stacja benzynowa. Myślałem sobie za co się zabrać. To była potrzeba
jakiejś zmiany, może poszukania hobby. Wymieniałem któregoś dnia sms'y z
KOLEŻANKĄ 1 podczas nudnej zmiany na stacji. Zapytała mnie co u mnie słychać.
Więc napisałem jej zmyśloną historię, że zostało mi coś skradzione, goniłem
tego człowieka, a jak już mu to zabrałem to on mnie gonił, a potem się
obudziłem (tak w wielkim skrócie, ale sms był długi). Powiedziała, że ciężko
jej było uwierzyć, że to nie zdarzyło się naprawdę. Zdałem precyzyjne
sprawozdanie z tego co nigdy się nie wydarzyło. Jak tak mi powiedziała,
zacząłem się zastanawiać nad jakąś historią do opisania. Od myśli przeszedłem
do czynów. Zacząłem wtedy (mając 22 lata, więc już 3 lata temu) pisać dla
KOLEŻANKI 1 i jej koleżanki. Dlaczego dla nich pisałem? Bo im się podobało, bo
chciały, żebym pisał dalej. Więc pisałem. Miałem łącznie trzy albo cztery
dłuższe przerwy, gdzie po jakimś czasie brakowało mi motywacji do pisania.
Pomysł mam w głowie do teraz jak to opowiadanie skończyć. Jednak nadal wir
pracy, obowiązków, ciężkiego życia zadusił we mnie pasję, która kiełkowała. W
między czasie pisałem też inne rzeczy. Coś w rodzaju artykułów, innych
opowiadań. Napisałem raz opowiadanie na konkurs („Policjant, który nie żył” –
jest na blogu). Sama idea pisania dla kogoś zaczęła mnie męczyć. Zapewnianie
komuś frajdy własną ciężką pracą (pozdrowienia dla tych którzy uważają że
ciężko pracuje się tylko przy łopacie) nie dawało mi satysfakcji.
Rozmyślanie
Minęło wiele czasu. Praktycznie do sierpnia 2015
roku byłem pisarzem do szuflady. Już nawet nie kontynuowałem serialu „o
Błażeju” dla KOLEŻANKI 1 i jej koleżanek. Był moment w którym znowu poczułem
silne pragnienie, którego nie umiałem ująć w słowach, ani w myślach. Chciałem
podzielić się swoimi przemyśleniami z całym światem. Poczułem potrzebę
przekazania informacji o bohaterach, których coraz więcej pojawiało się w mojej
głowie. Myślałem jak sprawić, żeby jak największa liczba ludzi widziała świat
tak jak ja go widzę, doceniała to co ja, słyszała o tyle więcej co słyszę ja.
Pojawił się pomysł na bloga w moim indywidualnym, unikalnym stylu. Tylko po co
jak nikt nie zechce go czytać.
JUTRO CZĘŚĆ 2
Komentarze
Prześlij komentarz