PAWEŁ
Czuł,
że z każdą godziną tracił życie. Każda minuta w której nie spał była męczarnią.
Czekał, aż organizm się podda i przestanie więcej czuć tego okropnego bólu.
Nadal nie czuł lewej stopy zakneblowanej w gips. Myślał nad całym swoim życiem.
Biegł cały czas za czymś lepszym. Chciał więcej. Niedawno zrozumiał, że ten
bieg po sławę i pieniądze jest bez sensu. Kiedy zrozumiał, że chce jedynie
przeżyć życie spokojnie do starości w szczęściu ze swoją żoną, spotyka go taka
historia. Starali się o dziecko. Chcieli mieć szczęście jak każdy człowiek pod
słońcem. Dlaczego więc spotyka ich taka kara? W rozmyślaniach odpłynął do snu,
gdzie tuliła go czule jego Ania. Powtarzała z nadzwyczajnym spokojem, że idzie
mu pomóc. Z głębokiego snu wyrwały go hałasy. Szumiała woda w rurach. Słyszał
kroki, które niepewnie zbliżały się do jego pomieszczenia. Czuł, że idą po
niego oprawcy, którzy załatwili go w tym szpitalu dotkliwiej niż sam wypadek.
Ku jego zdziwieniu zobaczył pielęgniarza z bladą minął i jakiegoś człowieka z
ulicy, który był przerażony jakby widział trupa.
-Kim
wy jesteście – wykasłał Paweł.
-Jesteśmy
tu, żeby cię uratować. Przyjechałeś z wypadku, prawda?
-Tak,
ale to nie przez wypadek jestem tak urządzony. Jakiś wąsaty knypek i jego goryl
mnie tak załatwili. Skopali mnie, rzucali mną jak workiem – Paweł uronił łzy.
Bezsilność opanowała całe otoczenie. Jakby ściany zaczęły się zwężać Wszystko
dookoła rosło a on sam jakby malał. Atak paniki był bliski.
-Spokojnie
stary, rozprawimy się z nimi. Daj mi tylko spojrzeć na twoją nogę, źle wygląda
– to co zobaczył przeraziło go.
Maciej
dostrzegł na lewej nodze Pawła poczerniałą skórę. Jak nic gangrena pomyślał i
ruszy w stronę narzędzi z korytarza. Znalazł coś co z jednej strony przypominało
sekator ale na końcu miało wygięte ostrze w jednym kierunku. Pomyślał, że to
idealne narzędzie.To była długa walka z odruchami Pawła. Na każde dotknięcie
nogi reagował spazmami wykręcającymi go do tyłu jak chorego na padaczkę.
Później kiedy Krzysiek usiadł na brzuchu Pawła trzymając ręce na podłodze udało
się oswobodzić nogę. Okazało się, że gips zawierał w środku kamień
uniemożliwiający przepływ krwi do stopy. Całe to napięcie i okropny ból
sprawiły, że jak Maciek odrzucił gips na bok a noga spowrotem wracała do
czucia, Paweł zasnął.
-Co
tu się wyprawia. To musi być sen. Ja tu oszaleję! – wrzasnął Maciek. Podszedł
do gipsu i kopnął go w stronę ściany.
-Opanuj
się stary, trzeba go stąd zabrać i zanieść do jego dziewczyny. Damy radę, tylko
nie możemy tracić głowy.
Zapłakany
Maciek spojrzał Krzyśkowi głęboko w oczy. Widział w nich strach i odrazę.
Podziwiał go, że jeszcze nie zwymiotował, co zwykle robił jak panikował. Dobrze
mówi, myślał Maciek, tylko jak to zrobić?
-Wywalmy
te narzędzia z jednego z wózków i zawieziemy go. Dawaj, ładujemy go i
spieprzajmy stąd.
Spodobała
się Maćkowi ta propozycja. Trzeba stąd jak najszybciej spieprzać. Ma dowód, ma
świadka, teraz wystarczy pokazać to światu.
Doktor
Kopiczko
Zbliżała
się pora zebrania. Podekscytowany Doktor aż prawie podskakiwał z emocji. Czuł
się jak wódz właśnie w momencie motywacyjnej przemowy dla swoich
pracowników. Szedł korytarzami swojego
szpitala wzmacniając w sobie to poczucie władzy i pewności siebie, aby móc
odpowiednio zmotywować swoich pracowników. Silne emocje i poczucie
roztargnienia wzmacniała heroina, którą zdążył przed wyjściem zażyć. Zwykle
dosypywał sobie do szklanki z whisky, którą przechylał na jeden raz. Zwykł
nazywać tego drinka „Szalony Jack”. Jednak dziś pozwolił sobie na wciągnięcie
kreski, żeby efekt przyszedł mocniej i szybciej.
Kiedy dostrzegł zamykającą się
windę na poziom minus dwa wpadł w panikę, że ludzie dopiero jeszcze się
zbierają na zebranie i wtargnął do łazienki. Tam przejrzał się w lustrze, żeby
sprawdzić, czy aby na pewno nie widać nigdzie białego proszku, i czy jego
twarz, zarost i przede wszystkim zadbane włosy – wskazują na perfekcjonizm i
niemierzalną doskonałość. Przeglądając się w lustrze wpadał w samozachwyt. W
tych chwilach zawsze myślał o sobie jak o bogu na tym świecie. Ma swoje
królestwo, poddanych, których karze i wynagradza. Oddaje biednym, zabiera
bogatym. Wspaniały władca życia i śmierci. Przeczesując po raz ostatni idealną
fryzurę postanowił,że przejdzie się po świeżym powietrzu. Zwykle rytuał w
łazience odprawiał w jednym z podziemnych pokoi. Teraz czuł pośpiech i presję.
Nie mógł pozwolić sobie na czekanie kolejnych minut na windę, a potem spacer po
długaśnych korytarzach. Wychodząc na wewnętrzny dziedziniec, ruszył wprost do
prosektorium gdzie jego zdaniem jest najlepsze miejsce na rozmowę o życiu i
śmierci. W końcu tutaj zapadają najważniejsze decyzje. Widział naprawdę dużo
śladów na śniegu, który zdawał się błyszczeć jakby dookoła był rozsypany
brokat. Uczniowie zgromadzeni, dajmy więc czadu, pomyślał. Ty zawsze dajesz
czadu, odpowiedział sobie Pan Doktor wchodząc do prosektorium. Jeszcze przed chwilą
gwarne towarzystwo z nagła ucichło w momencie, kiedy otwierały się drzwi. Ordynator
wszedł pewnym krokiem uśmiechając się tylko prawym kącikiem ust.
DWIE
TWARZE
W momencie kiedy Anna wchodziła do taksówki, Dwie Twarze postanowił sprawdzić jak miewa się jego ptaszyna złapana wczorajszego wieczora. Zaskoczony brakiem obecności kobiety w pośpiechu zaczął kuśtykać do każdego z pokoi na piętrze w poszukiwaniu zguby. Rozwścieczony wpadł do dyżurki i surowo zrugał pielęgniarki za niedopilnowanie własnych obowiązków. Wiedział, że dla tych kobiet nie będzie już łaski ze strony Ordynatora. On może podzielić ich los, jeśli nie dopilnuje by dziewczyna znalazła się u Doktora Kopiczki.
W momencie kiedy Anna wchodziła do taksówki, Dwie Twarze postanowił sprawdzić jak miewa się jego ptaszyna złapana wczorajszego wieczora. Zaskoczony brakiem obecności kobiety w pośpiechu zaczął kuśtykać do każdego z pokoi na piętrze w poszukiwaniu zguby. Rozwścieczony wpadł do dyżurki i surowo zrugał pielęgniarki za niedopilnowanie własnych obowiązków. Wiedział, że dla tych kobiet nie będzie już łaski ze strony Ordynatora. On może podzielić ich los, jeśli nie dopilnuje by dziewczyna znalazła się u Doktora Kopiczki.
Po chwili namysłu poszedł do
portierni i tam dowiedział się, że taksówka zabrała Annę do dyrektora. Może ją
jeszcze złapać. Poszedł do dyżurnego kierowcy karetki i kazał się zawieźć do
szpitala na Żołnierskiej. Był tam w chwili, kiedy Anna płaciła za podróż
taksówką.
Komentarze
Prześlij komentarz