MACIEJ
Maciej
na widok przyjaciela uspokoił się. To tak jakby miał teraz guzik atomowy do
własnej dyspozycji. Krzysiek to był tak postawny człowiek, że nawet ubrany w
hawajską koszulę, klapki i z gumową kaczuszką w ręku nadal będzie budził
respekt. Był jednak ubrany w wojskowe spodnie khaki w kolorze swojego
samochodu. Czarna świszcząca kurtka sprawiała, że zdawał się jeszcze większy
niż na co dzień. Nieogolony, wysoki na ponad metr dziewięćdziesiąt i z
delikatną nadwagą. Może nie był bardzo otyłym człowiekiem, ale na tyle było go
dużo, że zajmował więcej niż jedno standardowe człowiecze miejsce. Mało osób w tym rejonie świata mogłoby pomylić go z kimś znajomym. To był naprawdę wielki człowiek. Kiedy
uścisnął dłoń Maćkowi głęboko się strapił.
-Co
ci się stało?-zapytał konkretnie.
-To poważna sprawa, stary. Posłuchaj
uważnie całej tej pokręconej historii i pomóż mi to rozwiązać.
Przysiedli
na ławce pod szpitalem i powoli opowiadał przyjacielowi co się wydarzyło.
Krzysiek na informację o Ani od razu
zagwizdał i powiedział, że skoro z nim poszła do archiwum to dała mu zielone
światło. Ciężko wręcz o bardziej
jednoznaczny znak, jak mogłeś go zignorować. Ewidentnie chciała przygody,
tłumaczył Maćkowi Krzysiek. Przy tej okazji opowiedział o swoim podboju z
zeszłego wieczoru. Wrócili po chwili spowrotem do głównego tematu. Maciek
tłumaczył wszystko co się wydarzyło i oddawał przy tym uczucia jakie mu towarzyszyły. Krzysiek tylko
kręcił głową. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Zbliżała się piąta nad ranem.
-Mamy
jakieś dwie godziny, żeby znaleźć tego kolesia co go przywieźli. Obawiam się,
że to Anię przywieźli. Pobiegła tam i coś jej zrobili. Wydaje mi się, że ich
całą rodzinę chcą po prostu zabić, rozumiesz?
-Nie,
stary, to chore – odparł Krzysiek, ale nie było w tym grama ironii. Szczere
niedowierzanie w usłyszane wydarzenia.
Maciej
zaproponował poszukać windy, która prowadzi na poziom -1. Krzysiek nie rozumiał
za bardzo dlaczego tam idą, ale zaufał przyjacielowi. Ich relacja była oparta w
większości na zaufaniu. Lata wspólnych doświadczeń sprawiły, że mogli spojrzeć
na siebie i od razu wiedzieli co myśli druga osoba. Jeden drobny gest zawahania i musiałby się
go dopytać co robią, jednak nic takiego nie zauważył. Widział w Maćku pewność i
determinację, więc chciał być dla niego wsparciem. Szli pustymi korytarzami
jakby wszyscy pozwolili sobie na sen. Nie było absolutnie nikogo. Dotarli do
zachodniego skrzydła gdzie znaleźli nowoczesną windę. W środku było wielkie
lustro i mnóstwo przestrzeni. Napis ostrzegał, że nie udźwignie więcej niż
dwunastu dorosłych ludzi. Maciej spoglądając w odbicie myślał o tym jak będzie
wyglądało jego życie po tych dwóch dniach pracy w szpitalu. Absolutnie nie
spodziewał się takiego obrotu spraw. Cały świat poza Anią i Krzyśkiem uzna go
za wariata jak nagłośni tą sprawę. Winda jakby działająca pod wodą z wyjątkowo
wolnymi ruchami przemieszczała się na poziom -1. Kiedy wyszli z windy ukazał im
się bliźniaczy korytarz do archiwum. Różnica polegała na tym, że do każdego
pomieszczenia były dorobione drzwi, na którym widniał numer, oraz pod drzwiami
leżały wycieraczki. Zaglądając do wybranego losowo pomieszczenia zobaczyli łóżka,
ekskluzywny dywanik, szafki, telewizor. Pomieszczenia jak w apartamentowcu,
albo hotelu. Krzysiek poczuł głęboki niepokój. Coraz więcej detali przemawiało
za wiarygodnością wszystkich przedstawionych wydarzeń. Kto pod szpitalem przerabia pomieszczenia
służbowe na apartamenty, zastanawiali się oboje. Szli korytarzem do momentu
gdzie światło jeszcze świeciło. Oboje zgodnie uznali, że korytarz skręca zaraz
w prawo, ale będą musieli iść w ciemności. Ryzykując po omacku postanowili
pójść w ciemność.
DR. KOPICZKO
Pewny
siebie i trochę zamroczony alkoholem postanowił się zdrzemnąć. Był pewien, że wszystko
idzie po jego myśl. Przebudził się w chwili kiedy pukał do drzwi Stefan.
-Wejdź
Stefan – rzucił leżący na kanapie Ordynator.
-Maciek
chce nas udupić. Zadzwonił po kogoś i widział mnie z Fredem.
-Oj
Stefan, daj spokój – powiedział nie ruszając się ani trochę.
-Szefie,
zaufaj mi, to się źle skończy. Jestem pewny, że wie o Pawle i o tym jakie masz
zamierzenie do Ani. Jeśli ten plan ma się powieść…
-Stop!-krzyknął
Ordynator. Powoli dźwignął się na łóżku do pozycji siedzącej. Poczuł okropny
ból głowy – Podaj mi te tabletki z biurka i nalej mi szklankę wody, proszę.
Stefan
grzecznie wykonał polecenie przełożonego. Odczekał długą jeszcze chwilę nim
jego szef wstanie z łóżka i podejdzie do własnego biurka, aby kontynuować
rozmowę. Zniecierpliwiony Stefan chodził nerwowo po całym gabinecie co chwila
zwilżając usta i wycierając je wierzchem dłoni.
-Zaplanuj
zasadzkę na Maćka, ale dopiero po zebraniu. O szóstej masz być na odprawie. To
niepodważalna decyzja – oznajmił Ordynator po czym gestem dłoni spławił
podwładnego.
Stefan
zostawił raport na biurku i wyszedł w pośpiechu. Biegł w stronę stróżówki, żeby
przyjrzeć się kamerom.
MACIEJ
Szli
w ciemności widząc za sobą delikatny snopek światła bijący z za zakrętu.
Podobny widok mieli przed sobą, jednak pod stopami nie widzieli totalnie nic.
Ciemność była wręcz namacalna. W pewnym momencie Maciek, idący pewnie pierwszy
w szeregu, uderza się na wysokości pasa ręką w coś. W panice traci równowagę i
wpada na wózek wiozący pacjentów. Przetacza się przez wózek i upada na ziemi. Nagle poczuł, że
ubrudził się czymś co miało bardzo intensywny zapach. Czym prędzej zerwał się
na równe nogi szedł dalej w stronę światła chcąc wiedzieć czym jest tajemnicza
substancja. Krzysiek instynktownie rozpoznał jak upadł wózek i przeszedł
bezpiecznie obok, a potem przyśpieszył za ledwie dostrzegalnym konturem
przyjaciela, który nagle przyśpieszył. Poczuł metaliczny zapach jakby zepsutych
baterii, albo przepalonego komputera. Kiedy wyszli na światło przeraził ich widok
umoczonego w czarnej krwi Maćka. Sparaliżowani stali tak kilka dobrych minut.
Maciek rozpłakał się i w panice zaczął zdejmować z siebie ubrudzone najmocniej
spodnie i bluzę. Odczuł bardzo silne pragnienie umycia się. Niewiele myśląc poszedł
do pierwszych drzwi w korytarzu wschodnim w jakim w tym momencie się znaleźli.
Pod sobą miał archiwum i widział, że właśnie w tym miejscu powinna być
łazienka. Nie mylił się. Wparował do pokoju i od razu wszedł pod prysznic
obmywając twarz i ręce. Czuł też, że ta kąpiel oczyszcza go w środku. Po chwili
przysiadł w kabinie i pozwalał by woda go ciągle oczyszczała. Zdezorientowany
Krzysiek nie wiedząc co ze sobą zrobić rozejrzał się najpierw po mieszkaniu.
Wiele hoteli w jakich był nie powstydziłoby się standardów. Zauważając, że
jeszcze przez dłuższą chwilę Maciek wyjdzie z łazienki, włączył telewizor.
Program trzeci polskiej telewizji przedstawiał najnowsze wydanie informacji
regionalnych. Zdenerwowana reporterka krzyczała do mikrofonu opowiadając o największym karambolu w Olsztynie. W całej historii motoryzacji w centrum miasta nigdy nie wydarzyło się nic tragiczniejszego. Na pewno nie w Olsztynie, przyznał Krzysiek. Nigdy
jeszcze tak nie zawiodły światła jak w tym momencie. Skoro jest tego tak pewna, to pewnie to sprawdziła, myślał Krzysiek. Mowa była o piętnastu
rannych i kilku zabitych. Informacje nie są jeszcze precyzyjne bo niektórzy
jeszcze walczą o życie.
Przez
cały czas chłopaki milczeli. Żaden nie chciał zaczynać rozmowy na temat tego
miejsca, ani tym bardziej w jak popapraną sytuację się wpakowali. Maciej
znalazł w jednej z szaf spodnie pielęgniarskie w które mógł wejść. Ubrany w
świeży komplet i w fatalnym nastroju szli korytarzem dalej. Apartamenty
ciągnęły się tak samo długo jak w zachodnim skrzydle. Jednak kiedy dotarli do
końca zauważyli zmianę. W miejscu gdzie powinna być winda jest zamurowana
ściana a po lewej stronie jest dziwnie ciasne przejście. Może zmieściłby się
wózek na chorych, ale to ledwie. Przejście było oświetlone bardzo jaskrawym
żółtym kolorem. Jakby świetlówki ktoś pomalował na bananowy kolor. Przejście
otwierało drogę na znowu bardzo szeroki korytarz. Jednak to co zawierał
korytarz wprawił ich w jeszcze większe przerażenie. Modlili się, żeby to
wszystko był sen. Po prawej i po lewej stronie był rząd narzędzi tortur
poukładane na wózkach. Przynajmniej z tym skojarzyły się im te wszystkie piły, imadła i inne narzędzia. Parę metrów dalej widniały przy ścianie wielkie oszklone
szafy z mnóstwem lekarstw, albo Bóg wie czego. Przerażeni szli powoli dalej
dalej. Kilka minut później dotarli do końca korytarza. Ściana miała olbrzymią
bramę, która przypominała drzwi do garażu. Maciej niepewnie otworzył je i
zobaczył leżącego na środku pokoju człowieka. Szybko podbiegł. Uznał, że
mężczyzna żyje. Dochodziła szósta trzydzieści.
Komentarze
Prześlij komentarz