Odkąd Disney zabrał się za promowanie i wydawanie filmów i
serialu kreskówkowego z logo STAR WARS – wszystko jakby wskoczyło w
nadświetlną. Jest mnóstwo fascynujących efektów. Jakby do klasycznego pięknego
starego auta wrzucić odnowiony, wypasiony silnik z ogromną mocą. W jaki sposób przyjęta
została siódma część (92% na rotten tomatoes – to jak dać 9,2 punktów na 10
możliwych, a to to bardzo szanowana strona jest przepraszam bardzo!) – tylko pozwoliła
producentom wyrzucić kolejne setki milionów na inwestowanie w tą markę.
Oczekiwania rosną w miarę jedzenia, dlatego w czasie dopieszczania i serwowania
nam kolejnych dań głównych (epizody VIII i IX) będziemy dostawali przystawki,
które nie mogą odstawać jeśli chodzi o jakość ani samą historię. Stąd właśnie
mowa o spin-off’ach ROUGE ONE (nie przejdzie mi przez klawiaturę polski tytuł z
zasady), oraz film o Hanie Solo, którego tytułu jeszcze nie znamy. Co nas czeka
w ROUGE ONE?
Historia dziewczyny, która dołącza do teamu ROUGE ONE, który
w przyszłości stanie się synonimem wygranych bitew i najlepszych jednostek w
rebelii. Hasło pojawiało się w klasycznych epizodach i nie jest przypadkiem.
Dziewczyna nie ma przy pasku miecza świetlnego, ale wiadomo, że będzie musiała
zmierzyć się z siłami Lorda Vadera, który jak wiemy w czasie pomiędzy Epizodami
III a IV rozprawiał się z różnym skutkiem z rebelią. Disney nie może tego
zepsuć – pokazał to w TFA. Podobno reżyser filmu dostał bardzo dużą swobodę, a
zupełnie niezwiązany do tej pory z serią kompozytor Michael Giacchino - zapewne wniesie sporo świeżości. Oceny
krytyków po pierwszych pokazach są bardzo obiecujące – dziś idę na pokaz
przedpremierowy i jestem pełen pozytywnych emocji. Wiadomo, że tej części
niezależnie od zysków nie będzie można dać kontynuacji, więc kto wie jak bardzo
emocjonujące, albo tragiczne będzie zakończenie. Można spodziewać się
wszystkiego.
Nie będzie bitew na miecze świetlne, ale myślę, żę na pewno
będzie MOC! I tu odchodzę od komputera. Drugą część wpisu napiszę po obejrzeniu
filmu. Mam nadzieję, że czeka mnie niezwykła podróż jaką do tej pory zapewniał
mi każdy jeden film związany z Gwiezdnymi Wojnami i nawet niektóre z książek
lub gry! Będę też zawiedziony jak nie zobaczę choć drobnego teaseru STAR WARS
EPIZODE VIII !!!
PO SEANSIE
No i się zawiodłem. Nie było żadnej, kompletnie – żadnej wzmianki
na temat epizodu VIII! Ale co do samego filmu – nie zawiodłem się nic a nic.
Było wspaniale. Od czego by tu zacząć.
Nie ma wjeżdżających klasycznych napisów z opisem tła
historycznego na początku. To z czym będziemy się mierzyć przygotowuje nas
otwierająca scena na farmie przedstawiająca rodzinę składającą się z trzech
osób. Ale nie wnikając w szczegóły – czuć, że to dobry film z serii STAR WARS.
Szacunek jaki jest oddany klasycznej serii, a zarazem powiew świeżego
spojrzenia, przedstawienia światów, jest naprawdę niezwykły. Ciaśniejsze kadry,
mniej pompatyczne sceny kluczowe i mroczniejszy klimat oddają dobrze chwiejną
sytuację rebelii. Tak naprawdę nadaje to wszystko znaczenia dla jednostki ROUGE
ONE. Moment w którym rebelia po raz kolejny się dzieli – robi to po to by
ostatecznie zjednoczyć się i przedstawić się w NOWEJ NADZIEI jako spójny organ.
Planety przedstawione są cudownie. Idzie się po raz kolejny zakochać w tej
całej historii. Tempo jest niezwykle napędzane ze sceny na scenę.
Mamy więc ciekawą opowieść o ludziach (bardzo autentycznych
osobowościach, indywidualnościach), które przeżywają moralne i psychiczne piekło
wojny z Imperium. Bardzo dobrze przedstawione są te wewnętrzne rozterki
bohaterów. Jeśli mowa o postaciach – błyszczy ślepy mnich oddany woli MOCY tak
samo intensywnie jak wysoki robot K-2SO.
Obie te postacie naprawdę dodają zarówno humoru do poważnej fabule, jak również
przytłaczającej niekiedy atmosferze smutku i powagi. Jest też interesująco
przedstawiony konflikt Dyrektora, z kultowym Generałem Tarkinem. Przedstawienie
go na scenie było naprawdę wyjątkową chwilą. Jednak nic nie było chyba tak
dopieszczone jak element Vadera. Był! Pojawił się w satysfakcjonujący sposób.
Objawił się i pokazał wszystkie „wartości” jakimi kierowało się całe Imperium.
Zawiść, żądza mordu, zło w czystej postaci lśniącego w czerni Lorda Vadera z
ognisto-czerwonym mieczem świetlnym. Film nie zaczyna się i nie kończy jak
klasyczny epizod. Choć historia jest kompletna
i pokazująca początek i koniec, to czuć,
że stanowi jedną z historii. I o to przecież chodziło, czyż nie? Czytałem jedno
porównanie, że ROUGE ONE jest jak dobra książka z dawnego EXPANDED UNIVERSE –
czyli książek przedstawiających opowieści dziejące się w tym świecie. Osobiście
moja ulubiona to seria o Darth’cie Bane’ie. I tu mamy podobne odczucia. Jest to
jedna z historii, która musiała się różnić od klasycznej trylogii, albo od
większości filmów, ale nikt nie ma mieć wątpliwości, że jest to STAR WARS.
I takie odczucia mam po obejrzeniu ROUGE ONE. Pierwsze słowa
jakie powiedziałem po filmie to: „jeśli to co zobaczyłem było tak dobre,
ciekawe co to będzie z kolejną opowieścią – o Hanie Solo?!”. Idąc tym tropem –
jak bardzo muszą teraz spinać tyłki przed wydaniem VIII epizodu, to tylko oni
wiedzą. Film spełnił oczekiwania fanów, dał stylistycznie dopieszczoną,
ciekawą, wiarygodną, niepompatyczną, a jeśli można by użyć w kontekście STAR
WARS słowa realistyczną – to właśnie taką historię zobaczyliśmy. Wiele razy
będę wracał do tej historii, bo wciąga z prędkością światła, daje nam nacieszyć
oko wspaniałymi scenami walk w kosmosie, opowiada wzruszającą (a zarazem
nieromantyczną) historię, która zostaje w pamięci. Można przyczepiać się do
ostrego montażu. Muzyka choć nowa i właściwa niemal w każdym momencie, była
trochę tendencyjna i nie zaszalał ten kompozytor zbyt mocno. Mimo to złego
słowa powiedzieć w temacie dźwięku nie
mogę. Daję temu filmowi 9/10. Wczoraj myślałem, że to emocje powodowały, że tak
myślałem, więc przygasiłem się do oceny 8,5/10 – jednak teraz jestem
zdecydowany. To film, który będzie kultowy tej sagi – jestem o tym przekonany.
Tylko trochę lepsze było IMPERIUM KONTRATAKUJE i to tylko ze względu na
Hamilla, oraz walkę Luka z Vaderem. Poza tym – jestem zachwycony.
Nie sądzę by ukazała się recenzja ze spoilerami, ale może
najdzie mnie MOC i opiszę w szczegółach dlaczego ten film zasługuje na tak
dobrą ocenę. Ale to jak już każdy z Was pójdzie do kina i przekona się sam.
A na razie w pełni się zgadzam, że DISNEY rządzi!
Komentarze
Prześlij komentarz