Muzyka,
Jest dla mnie naprawdę ważna. Jeśli mnie znasz, wiesz, że
muszę mieć zawsze ze sobą słuchawki, i dostęp do muzyki. Słucham jej dosyć
głośno, lecz również na dobrym sprzęcie. Trzy tygodnie temu na pożegnanie od zespołu dostałem
słuchawki nauszne Senheizera. Będą mnie wspominać jako gościa w słuchawkach nie krępującego się z okazywaniem tego, co z nim wyprawia muzyka jaką słucha. A zaczęło się od walkmana :)
Słucham muzyki od zawsze. Uwielbiam ten moment kiedy ucho
wychwytuje wszystkie zaplanowane, wyreżyserowane z ogromną precyzją dźwięki i
rozumiem dlaczego zostały użyte. Rozsmakowuję się w doskonałych kawałkach przez
długi czas. Kiedy już dobrze rozumiem co artysta chciał mi przekazać swoim
utworem – a często artyści chcą bardzo różne uczucia w nas wzbudzać – upajam się
zwyczajnie tym dobrym towarem dalej.
Podświadomie przypisuję dane rytmy, tekst
i uczucia do tego okresu życia w jakim jestem. Po jakimś czasie słuchając
danego utworu przypominam sobie bardzo precyzyjne detale – powietrze,
atmosfera, kolory, sytuacja, ludzie, samopoczucie - które towarzyszyły mi w
tamtym czasie, kiedy poczułem pełny smak danego utworu. Mam tak chociażby z utworem Queen – Magick.
Słuchałem jej na wieży ze składanki najlepszych kawałków tego zespołu. Dobrze
pamiętam jak biegałem po pokoju krzycząc tekst piosenki tworząc totalnie z kosmosu
słowa sądząc, że na pewno „icca kana medżik” to słowa po angielsku. Na kasetach
słuchałem zespołów Cranberries i light hip-hopu. Dodatkowo robiłem myk, dzięki
któremu każdy w podstawówce mnie lubił. Za pomocą tej samej wieży nauczyłem się
nagrywać to co jest akurat grane w telewizji na kasety. Koledzy dawali mi 5 zł (żyłka inwestora się odzywała jak byłem małym chłopcem!)
i kasetę z listą piosenek jakie chcą mieć na kasecie. Ja później oglądałem vivę
i mtv żeby móc nagrywać innym muzykę którą chcieli. Muzyka z walkmana miała w
sobie tą magię.
Potem był odtwarzacz mp3. Mieściło się na nim 30, może 35
piosenek. Ale jak ja się cieszyłem, że mogę jeździć na deskorolce i taśma nie
ślizga się i trzeszczy kiedy się ruszę zbyt intensywnie! Wtedy to słuchałem
wszystkiego co udało się ściągnąć, albo dostać od jakiegoś kumpla na płycie z
muzą. Już wtedy byłem zapłakany kiedy rozładowywały się baterie w empetrójce –
i trzeba było albo błagać Mamę o 2 zł na baterię, albo błagać Tatę o zakup
akumulatorków do ładowania. W końcu rodzice zobaczyli chyba, że to bardziej
oszczędna opcja kiedy kupili nam akumulatorki i ładowarkę :)
Potem był telefon. I tu już była kumulacja najróżniejszych
utworów. Zacząłem słuchać bardziej niszowej muzy. W tym czasie (to była
końcówka gimnazjum więc miałem 14/15 lat) poznałem takich artystów jak Joe
Satriani, Tony Emmanuel i inni gitarzyści
solowi. Odkrywałem muzykę najróżniejszą. Przy tej okazji wspomnę, że Tata
odpytywał mnie z muzyki filmowej i nie zapomnę całej składanki największych
hitów filmowych Williamsa (Star Wars, E.T, Indiana Jones i inne). Muzyka nadawała klimat moim historiom.
Towarzyszyła przy radościach i smutkach dojrzewającego chłopaka. Nie
ograniczałem się nigdy do żadnego gustu – słuchałem wszystkiego, zarówno
oglądałem co tydzień sobotni przegląd hitów „30 ton” jak i spotykałem się z
kumplem po to, żeby razem obejrzeć genialny koncert Satrianiego. A czasami przesłuchać
najnowszą płytę Joego i skomentować co się podobało.
W międzyczasie nauczyłem się grać na gitarze jako samouk.
Nie umiem czytać nut, ale potrafię rozróżniać dźwięki, i komponuję coś swojego.
Kto wie, może kiedyś się tym podzielę ;)
Od najmłodszych lat bawiłem się na imprezach tanecznych dla
dzieci. Potem wychodziło doświadczenie i dalsza praca nad tańcem i poczuciem
rytmu, kiedy na imprezach dla starszych już dzieci potrafiłem „zakręcić”
dziewczyną.
A jak jest teraz? Muzyki słucham z aplikacji SPOTIFY. Więcej powiem w kolejnych artykułach.
Ta chwila, kiedy człowiek uczuciami ląduje w niezwykłych
sferach podświadomości słuchając przyjemnych, doniosłych, budujących uczucie
melancholii a czasami prostych, i rozweselających – dźwięków, które pasują do
naszego wnętrza – jest jedną z najwspanialszych rzeczy jakie może wykorzystywać
człowiek.
Bardzo lubię te chwile i staram się korzystać z nich jak najczęściej.
Chciałbym, żeby część tej magii jaka dzieje się w głowach ludzi podczas
słuchania muzyki została doceniona. Dlatego przez kolejne dni będą ukazywały
się wpisy właśnie w tej tematyce. Mam nadzieję, że być może w jakimś stopniu
zrozumiecie moje zauroczenie do muzyki, albo chociaż docenicie pewne aspekty
muzyki, przed którą nie trzeba się bronić stereotypem „to nie mój gust”. Naprawdę - nie musicie się bronić!
NIE MA ZŁEJ MUZYKI. KAŻDA MUZYKA JEST DOBRA, JEŚLI JEST
ODPOWIEDNIA DLA NAS W ODPOWIEDNIM DLA NASZEJ SYTUACJI CZASIE
Do zobaczenia następnym razem ;)
Rafau
Komentarze
Prześlij komentarz